Recenzja BeatsX, ciekawej alternatywy dla AirPods

I krótka historia o tym, jak nienawiść potrafi przerodzić się w miłość

Daniel Marcinkowski
Daniel Marcinkowski’s Blog

--

Aktualizacja (21.01.2019): ostatnio napisałem również recenzję HomePoda — inteligentnego głośnika od Apple.

Przez bardzo długi czas żywiłem czystą nienawiść do marki Beats. Ich produkty kojarzyły mi się z tanim plastikiem, skrzypieniem, kiepskim dźwiękiem mającym w zanadrzu jedynie głęboki bas, no i nieproporcjonalnie wysoką ceną. Oczywiście były również pozytywne aspekty, jak świetny design, który wraz z rozpoznawalnością marki pozwalał pokazać się na mieście bez wstydu, czy bardzo dobre podejście do kwestii opakowania oraz znajdujących się w nim akcesoriów, jak np. etui.

Po przejęciu przez Apple sytuacja zaczęła ulegać lekkiej poprawie, szczególnie w kwestii jakości dźwięku, ale dopiero zapowiedziane wraz z iPhonem 7 nowe modele słuchawek sygnowanych Dr. Dre (pisownia oryginalna) skłoniły mnie do poważnego rozważenia ich zakupu.

Apple W1

Nie ukrywam, że Apple oczarowało mnie swoim chipem W1. Pozwala on na błyskawiczne sparowanie słuchawek z iPhonem działającym na iOS 10. Jeśli mamy inne urządzenia Apple słuchawki automatycznie są gotowe do połączenia się z nimi przez Control Center lub menulet głośności w Pasku Menu na Macu, wszystko dzięki synchronizacji przez iCloud.

Na tym jednak nie kończą się dobrodziejstwa tego procesora. Jest on również winny świetnym wynikom działania na pojedynczym ładowaniu. Moje BeatsX bez najmniejszego problemu odtwarzają dźwięk przez gwarantowane 8 godzin. Jestem również pod ogromnym wrażeniem technologii Fast Fuel, dzięki której słuchawki będą działać 2 godziny po 5 minutach ładowania. Apple W1 odbija się pozytywnie także na zasięgu słuchawek. Pracuję w bardzo dużym biurze, a nawet na jego drugim końcu, gdzie mój Apple Watch potrafi się rozłączyć, słuchawki dalej grały.

Dlaczego nie AirPods?

Na pewno trafi się ktoś kto zapyta, dlaczego BeatsX, a nie AirPods, bo w końcu tam W1 pozwala na jeszcze więcej. W pełni bezprzewodowe słuchawki od Apple automatycznie pauzują muzykę, gdy wyjmiemy je z uszu, włączają się po wyjęciu z pudełka i są w stanie działać pojedynczo. Ich funkcjonalność świetnie opisał Michał Zieliński.

Faktycznie, wszystko powyżej to prawda i zamawiając BeatsX byłem świadom tych wyrzeczeń. Z drugiem strony jednak kupiłem słuchawki tańsze (679 zamiast 799 zł), dobrze tłumiące dźwięki otoczenia, mające wygodny i szybki w obsłudze pilot i bardziej odpowiadające mi samą formą. Poza tym AirPods są tylko, a może i aż, bezprzewodową wersją EarPods, których mam już trzy pary. Nie neguję AirPods, po prostu bardziej przemawiają do mnie BeatsX.

Pudełko

Wróćmy jednak do bohatera tego wpisu. Warto zwrócić uwagę na pudełko oraz jego wyjątkowo bogatą zawartość. Poza samymi słuchawkami znajdziemy w nim: silikonowe etui, 3 pary zamiennych wkładek dousznych, dwie pary skrzydełek zabezpieczających, kabel Lightning, naklejkę Beats, podstawową instrukcję obsługi, gwarancję i 3 darmowe miesiące Apple Music.

Zostańmy jednak na chwilę przy ostatniej pozycji — kodzie promocyjnym na usługę streamingową od Apple. Mimo tego, że znajduje się on w pudełku (przynajmniej w zamówieniach z Apple Online Store), nie działa w Polsce. Próbowałem kontaktować się w tej sprawie zarówno z polskim, jak i amerykańskim wsparciem technicznym Apple i Beats. Odpowiedź była prosta i zawsze ta sama — promocja nie obowiązuje dla polskich Apple ID i tyle.

Reszta akcesoriów na szczęście działa nad Wisłą. Bardzo cieszy mnie tak duży wybór wkładek oraz skrzydełek zabezpieczających. W moim przypadku BeatsX bardzo dobrze trzymają się uszu z podstawowymi gumkami i bez skrzydełek, ale tego typu podejście jest zawsze lepsze niż one size fits all, znane z EarPods i AirPods. Jestem pewien, że niemalże każdy będzie w stanie dopasować opisywane Beatsy do swoich potrzeb.

Pierwszego dnia korzystania ze słuchawek miałem spore wątpliwości co do etui. Korzystanie z niego wymaga trochę wprawy, a czasem kilku prób. Najpierw trzeba złożyć kabel Flex-Form (część, która spoczywa na szyi), a następnie złożyć resztę słuchawek tak, żeby zajmowały jak najmniej miejsca. Po kilkunastu podejściach zdążyłem opanować korzystanie z tego etui , a moje wcześniejsze obawy co do jego praktyczności zniknęły.

Design i wykonanie

BeatsX mają bardzo nietypową formę — są czymś pomiędzy zwykłymi słuchawkami dokanałowymi połączonymi pojedynczym przewodem, jak Jaybird X3, a słuchawkami zamocowanymi do swego rodzaju smyczy, jak seria Tone od LG. Recenzowane przeze mnie Beatsy mają zdecydowanie dłuższy kabel niż chociażby Powerbeats3, bo długości dodaje im przewód Flex-Form, będący właśnie odpowiednikiem smyczy ze słuchawek LG, ale zdecydowanie bardziej elastycznym. Bardzo praktycznym dodatkiem są magnesy, które łączą ze sobą słuchawki gdy ten spoczywają na klatce piersiowej.

Jeśli chodzi o wygląd osobiście bardzo mi on odpowiada, ale jak doskonale wiadomo — jest to kwestia tylko i wyłącznie gustu. Na plus na pewno trzeba zaliczyć to, że do wyboru są aż cztery wersje kolorystyczne: biała, czarna, szara i niebieska.

Dźwięk

Przyznam szczerze, że spodziewałem się jedynie niewiadomo jak głębokiego basu, jak to na Beats przystało. Nic bardziej mylnego! Nawet EarPodsy mają mocniejszy bas. Jednak nie oznacza to, że BeatsX grają słabo — dźwięk jest bardzo czysty i dobrze zbalansowany. Pozytywny wpływ na jakość dźwięku ma także świetna izolacja od otoczenia, której zdecydowanie brakowało mi w EarPodsach.

Przesłuchałem na nich kilka godzin podcastów i kilkadziesiąt godzin rocka, indie rocka i muzyki elektronicznej, przy których spisywały się bardzo dobrze. Montowałem w nich również wideo i nie doświadczyłem żadnych opóźnień, co również jest zasługą chipu Apple W1.

Podsumowanie

Wszystko fajnie, ale w pewnym momencie musimy zmierzyć się z rzeczywistością i ceną tych słuchawek — 679 zł. Jest to dosyć sporo i można kupić za te pieniądze inne, może nawet lepsze, słuchawki bezprzewodowe. Jednak nie to według mnie jest najważniejsze w BeatsX, a chip Apple W1. Dla kogoś, kto na co dzień korzysta z czterech urządzeń od firmy z Cupertino, jest to niemalże zbawienie. Proces łączenia z wybranym przeze mnie sprzętem jest banalnie prosty i niesamowicie szybki, dzięki czemu nie tracę czasu i nerwów na parowanie słuchawek. Jakby to powiedział Jobs: it just works.

Czy polecam zakup BeatsX? Zdecydowanie.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis nie zapomnij kliknąć 💚!

Facebook / Twitter / Mail / RSS

--

--